Francouis - Madagaskar
Francois Jasmin Rafanomezantsoa z Madagaskaru jest pierwszym podopiecznym naszej szkoły w ramach programu adopcji na odległość. Na początku 2004 nauczyciele i inni pracownicy gimnazjum zdecydowali o przekazywaniu środków na utrzymanie i wykształcenia wówczas sześcioletniego chłopca, ucznia klasy pierwszej szkoły podstawowej, przez 6 kolejnych lat.
Francois urodził się 22 kwietnia 1997 roku w Manazary na Madagaskarze. Jest jednym z siedmiorga dzieci młodego malgaskiego małżeństwa. Ojciec i matka chłopca pochodzą z bardzo biednych rodzin, w nikim nie mają oparcia. Ojciec jest rolnikiem, dorywczo pomaga przy pracach murarskich, jednak wciąż pozostaje bez stałej pracy. Mama zajmuje się opieką nad dziećmi, próbuje dorabiać kupując i sprzedając co się da, żeby zdobyć środki na wieczorny posiłek.
Francois (jak wynika z listu opiekującej się nim siostry zakonnej) jest chłopcem bardzo żywym i lubiącym sport. W stosunku do osób starszych i kolegów jest uprzejmy i uczynny, uczy się dobrze.
Pierwsze zdjęcie Francoisa Kartka świąteczna
Tak o Madagaskarze opowiada siostra Krystyna Soszyńska, która prowadzi adopcję na odległość w salezjańskiej misji w Manazary.
Madagaskar to wyspa u wschodnich wybrzeży Afryki. Często określana jest mianem „kontynentu w miniaturze” ze względu na zróżnicowane warunki przyrodnicze. Występują tam lasy deszczowe, sawanny i półpustynie. Madagaskar odcięty od milionów lat od głównego lądu Afryki jest rajem dla przyrodników: zachowały się tam gatunki niespotykane nigdzie indziej na Ziemi. Żyją tam lemury, kameleony, latimerie i baobaby, orchidee, aloesy, gekony, sifaki , żółwie i ośmiornice. W większości rejonów wyspy występuje wyraźna pora deszczowa i sucha. Wschodnie wybrzeża są często nawiedzane przez tajfuny znad Oceanu Indyjskiego.
Na Madagaskarze można spotkać się z wieloma ciekawymi zwyczajami. Typowe są tu „fady”, co oznacza coś nieczystego, przedmiot tabu. Na prawie całej wyspie wtorek i czwartek są fady. Nie wypada wtedy pracować w polu, bo nędzne będą plony, ale jest to dobry czas na handel i odpoczynek. Szczególnie w tym ostatnim zajęciu Malgasze się lubują. Niedawno jeszcze w niektórych regionach dochodziło do zabijania noworodków urodzonych w czwartek. Na szczęście misjonarze wykorzenili ten barbarzyński zwyczaj. Mnie udało im się jednak zwalczyć innej praktyki – eutanazji względem ludzi starych i schorowanych. Większość Malgaszy jest katolikami, ale czasami pogańskie zwyczaje są silniejsze. Przed misjonarzami jest jeszcze wiele pracy.
Inne ciekawe praktyki związane są z niezwykle silnym kultem przodków. Ciało zmarłego składa się do grobu owinięte w całun, a po pewnym czasie uroczyście się ekshumuje, przewija w nowy całun i składa do grobowca, częstokroć udekorowanego malowidłami mówiącymi kim był zmarły i co miał. Każde plemię buduje grobowce w inny sposób. Betsimisaraka chowają zmarłych pod czółnami. Bari stawiają kamienny słup przysypany stertą kamieni.
Więzy rodzinne są tam bardzo silne. Często dochodzi nawet do takich sytuacji, że członek rodziny, któremu lepiej się powodzi w życiu, jest wykorzystywany do granic możliwości. Na przykład rodzina przyjeżdża „ w gości” i potrafi zostać na pół roku lub dłużej. Albo podrzucają dzieci, argumentują, że niby tu jest lepsza szkoła i po miesiącu przestają się troszczyć o swoje potomstwo, bo przecież jest w dobrych rękach. Z tego powodu niewielu Malgaszy chce prowadzić własna działalność gospodarczą. Przed otwarciem sklepu rodzina opustoszyłaby półki z towaru. Rodzinie się nie odmawia. Taki obyczaj... Żeby się temu przeciwstawić Malgasz musiałby całkowicie zerwać kontakty ze swoja rodziną, co byłoby dla niego bardzo trudne i bolesne.
Rodziny malgaskie sa bardzo liczne. Na północnym wschodzie za ideał uważa się rodziny składające się z 12 dzieci: 6 chłopców i 6 dziewczynek. Charakterystyczną częścią garderoby jest „lama”, czyli spory kawałek wzorzystego materiału, w którym można także przenieść na plecach dziecko. Pidżamę traktuje się na wsi jako ubiór odświętny, nadający się znakomicie na wyjście do kościoła. Na buty stać tylko majętnych Malgaszy. Przeważnie chodzą na boso lub w „japonkach”.Rok 2007
Aktualne zdjęcie Francoisa przesłane przez siostrę Krystynę w czerwcu 2007 roku.
Rok 2008
Siostra Krystyna Soszyńska opiekująca się Francois przesłała nam roczną informację o naszym podopiecznym za rok 2007.
"Obecnie jest uczniem czwartej klasy szkoły podstawowej. Chłopiec jest ambitny, wie, czego chce. W wolnym czasie chętnie gra w piłkę".
Malgaskie dzieci w kolejce po ciepły posiłek. Wolontariuszka Zosia uczy w Manazary języka angielskiego.
Fragment listu siostry Krystyny:
"Kochani Opiekunowie Adopcyjni!
Serdecznie pozdrawiam z naszego i Waszego Manazary. Jest także Wasze, bo przecież w każdym zaadoptowanym dziecku zostaje cząstka dobrego i hojnego serca oraz modlitwy. Widać to po uśmiechu i spontanicznej radości dzieci, które teraz mogą się uczyć i jeść regularne posiłki, a przedtem chodziły smutne i brakowało im nadziei. (...)
Pragnę Wam napisać o sukcesach na naszej placówce. Ukończyliśmy wielkie dzieło, jakim jest budowa i otwarcie dyspensarium, czyli punktu medycznego dla okolicznych wsi. Dzięki niemu ludzie nie muszą iść pieszo lub jechać wozem kilkanaście kilometrów do najbliższego miasta. za symboliczną opłatą mogą skorzystać z porady lekarza i maja dostęp do lekarstw. (...)
Zaczął się już rok szkolny. (...) mimo że w każdej klasie jest ok. 60 osób, uczniowie są zdyscyplinowani. a z powodu braku książek do niektórych przedmiotów przepisują nawet długie teksty i ćwiczenia z tablicy. w tym roku wprowadziliśmy dla wszystkich klas gimnazjalnych drugi język obcy - angielski (obok francuskiego). (...)
Kochani, pragnę podziękować za Waszą pomoc i modlitwę, ponieważ są one tutaj bardzo potrzebne. Życzę Wam wielu Bożych łask i szczęśliwego Nowego Roku!
S. Krystyna Soszyńska"